W ogniu historii — życie w grupie rekonstrukcji historycznej okiem Biorna

Bycie członkiem grupy rekonstrukcji historycznej to coś więcej niż hobby.
To styl życia, pasja i niekończąca się przygoda.
To życie między światami – jednym, w którym codziennie chodzimy do pracy czy szkoły, i drugim, w którym zakładamy kolczugi, tuniki lub stroje z epoki i przenosimy się w czasie.
Każdy wyjazd na rekonstrukcję to mała podróż do przeszłości.
Obóz pod lasem, namioty stylizowane na średniowieczne, dźwięk młotka w kuźni i zapach dymu unoszący się znad ogniska – to wszystko buduje klimat, którego nie da się porównać z niczym innym.

Uczymy się dawnych rzemiosł:

garncarstwa, tkactwa, kowalstwa, kaletnictwa.
Nie z książek – z praktyki.
Czasem coś nie wyjdzie, ręce są brudne od sadzy lub pokaleczone, ale satysfakcja z własnoręcznie zrobionego pasa, miski czy kolczugi jest bezcenna.

W ciągu dnia toczymy "bitwy i turnieje" – zorganizowane potyczki z innymi grupami, pełne emocji, śmiechu i zdrowej rywalizacji.
Wieczorem siadamy razem przy ognisku. Ktoś gra na lutni, ktoś inny opowiada, jak ostatnio zgubił miecz w krzakach podczas manewrów.
Śmiech niesie się nad polaną, a iskry z ognia lecą do nieba jak gwiazdy.

To wtedy rodzą się najtrwalsze przyjaźnie – nie w świetle ekranów, lecz przy blasku płomieni.

Nie jesteśmy aktorami, choć często występujemy przed publicznością.
Nie jesteśmy naukowcami, choć potrafimy godzinami rozmawiać o faktach i detalach z epoki.

Jesteśmy pasjonatami – ludźmi, którzy kochają historię i chcą ją poczuć na własnej skórze. Dla nas rekonstrukcja to nie tylko odgrywanie przeszłości, ale życie nią.

I choć rano po wyjeździe trzeba wrócić do codzienności, to w duszy wciąż brzmi rżenie koni, stuk mieczy i trzask płonących szczap.


A gdzieś w torbie leży jeszcze zapomniany nożyk z rzemieniem
 – mała pamiątka z wielkiej przygody.